Refleksja
Dziś, 17 grudnia, jak co roku,
rozpoczynamy czas bezpośredniego przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia.
Ponieważ jest to III niedziela Adwentu, tzw. Niedziela Gaudete, brzmią nam
słowa wezwania: „Radujcie się zawsze w Panu, raz jeszcze powiadam: radujcie
się! Pan jest blisko”. W ten sposób Kościół zwraca uwagę na tajemnicę bliskości
i stałej obecności Pana pośród nas, dając do zrozumienia, za świętym Pawłem, że
nawet w najtrudniejszych momentach życia jest to zawsze powód do radości.
Ponadto Apostoł radzi: „w każdym położeniu dziękujcie”, „nieustannie się
módlcie” (1Tes 5,17-18).
Ostatnie siedem dni Adwentu zachęcają
nas do szczególnie wytężonego wysiłku, by jak najlepiej przygotować się na
Święta Bożego Narodzenia. Ważne jest to wszystko co od wielu pokoleń pomaga nam
ukształtować wyjątkową atmosferę tych świąt: solidniejsze zakupy i sprzątanie
mieszkania czy domu, przyozdobienie choinki, przygotowanie dekoracji,
prezentów, świątecznych potraw. Przygotowań jest naprawdę dużo i zwykle zaczyna
brakować czasu, a wówczas w kolejkach sklepowych i ulicznych korkach może
pojawić się poirytowanie i nietrudno wtedy o złe myśli, słowa, a nawet uczynki.
Można zasmucić najbliższych, obrazić bliźniego i zapomnieć o Panu Bogu. Dlatego
wskazany jest dystans wobec tego, co stanowi jedynie oprawę świąt i potrzeba
świadomego uznania oraz określenia tego, co jest ważne, a co najważniejsze.
Drodzy Diecezjanie, trzeba koniecznie
przed rozpoczęciem świąt, jasno określić sposób ich przeżycia. Nie może to być
tylko dobra okazja do odpoczynku w gronie najbliższych. Chodzi przecież o
obchód Urodzin Pana Jezusa. On więc musi się znaleźć w centrum naszej uwagi. I
już teraz trzeba określić konkretne godziny i formy uczczenia Go w naszych
sercach, rodzinach, klasztorach i na plebaniach.
Z listu Biskupa Opolskiego
Złota myśl tygodnia
Bez
modlitwy nie ma życia chrześcijańskiego (bł.
Paweł VI).
Opowiadanie
Góry
Dawno temu w osadzie na
nizinie u stóp Andów żyło pokojowe plemię. Pewnego dnia groźna banda
rozbójników, którzy mieli swą kryjówkę pośród wysokich górskich szczytów,
zaatakowała osadę.
Wśród łupów znalazło się
dziecko jednej z rodzin nizinnego plemienia. Zbójcy uprowadzili je w góry.
Ludzie z nizin nie
wiedzieli, jak pokonać góry. Nie znali żadnego ze szlaków używanych przez ludzi
z gór, nie potrafili znaleźć tamtych ludzi ani odszukać ich śladów na górskich
drogach.
Mimo to wysłali grupę
swoich najlepszych wojowników, aby udali się w góry i przyprowadzili dziecko do
domu. Ludzie ci próbowali się wspinać najpierw w jeden sposób, później w inny.
Próbowali jednej ścieżki, później innej. Po wielu dniach i wysiłkach udało im
się podejść zaledwie kilkaset metrów wzwyż. Czując swą całkowitą bezsilność,
ludzie z nizin uznali się za pokonanych i zaczęli przygotowania do powrotu do
osady w dole.
Kiedy już wracali,
ujrzeli matkę dziecka, zmierzającą w ich kierunku. Zorientowali się, że schodzi
z gór, na które nie udało im się wspiąć. A potem zobaczyli, że niesie na
plecach dziecko. Jak jej się to udało?
Jeden z członków grupy
pozdrowił ją i powiedział:
- Nie udało się nam
wspiąć na te góry. Jak ty dokonałaś tego,
czego nie potrafiliśmy
my, najsilniejsi mężczyźni z osady?
Kobieta, wzruszając
ramionami, rzekła:
- To nie było wasze
dziecko.