Refleksja
Aby lepiej zrozumieć dzisiejszą
ewangelię przeczytajmy krótką historyjkę: „Pewien pasterz miał owczarnię. Jedna
z owiec znalazła dziurę w płocie i przecisnęła się przez nią. Ucieczka napełniła
ją szczęściem. Błądziła długo i wreszcie zagubiła się. Wtem spostrzegła, że
idzie za nią wilk. Zaczęła uciekać, ale wilk ciągle był za nią. Aż przyszedł
pasterz, ocalił ją i przyprowadził na powrót, z wielką czułością, do stada.
Pasterz, choć wszyscy nakłaniali go do czegoś przeciwnego, nie chciał naprawić
dziury w płocie”.
Dlaczego dla owcy ucieczka była tak
atrakcyjna? Czy wydawało się jej, że pasterz ją ogranicza, nie pozwala w pełni
nacieszyć się życiem? Dlaczego pasterzowi zależało tak bardzo, że zaryzykował
zdrowiem lub nawet życiem spotkanie z wilkiem, aby uratować owcę? Dlaczego
wreszcie pasterz nie chciał naprawić dziury w płocie? Gdyby nie ta dziura, to
owca nie miałaby okazji doświadczyć tak wielkiej troski pasterza. O wiele
większą radość sprawiało mu znajdowanie zagubionych, niż troska o te, które
pozostają w zagrodzie.
„Ja jestem dobrym pasterzem – mówi
Jezus w dzisiejszej ewangelii - Dobry pasterz daje życie swoje za owce.
Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością,
widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i
rozprasza; najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na
owcach”. Dlaczego Bóg „pozwala” nam zbłądzić? Kiedy nas odnajduje i oddaje za
nas życie, odkrywamy jeszcze bardziej Jego miłość.
Złota myśl tygodnia
Wierni
oczekują od kapłanów tylko jednego, aby byli specjalistami od spotkania
człowieka z Bogiem. (Benedykt XVI)
Opowiadanie
Niezdarny żółw
Pewnego dnia w odległej
dolinie zaczął padać deszcz i padał tak długo, że cała wieś została zalana.
Jeszcze trochę i sponad ciągle przybierającej wody widać by było jedynie
szczyty gór.
Nagle dał się słyszeć
płacz. To płakał żółw: najpowolniejszy i najmniej rozsądny ze wszystkich żółwi
na świecie.
- Dlaczego płaczesz? -
zapytała przelatująca ponad nim gęś.
- Tonę - zaszlochał żółw.
- Tobie to dobrze, potrafisz fruwać. Ale moje nogi są tak krótkie, że dotarcie
do szczytu góry zajmie mi co najmniej miesiąc!
- A cóż to za ceregiele?
- ucięła krótko gęś. - Zawołam moją siostrę i razem zaniesiemy cię na górę!
Gdy gęsi powróciły, woda
sięgała już szyi żółwia. Zniżyły lot, trzymając w dziobach giętką gałązkę. Żółw
uchwycił za nią i z głośnym szumem skrzydeł gęsi wzniosły się w powietrze.
Leciały tak ponad wodą w
stronę gór, gdzie schroniła się już cała grupa żółwi. Bowiem inne, mądrzejsze
żółwie, kiedy tylko zauważyły, że poziom wody zaczyna wzrastać, natychmiast
wyruszyły w góry. mimo to teraz były bardzo zadowolone widząc dwa lecące ptaki,
które uratowały najpowolniejszego, głupiutkiego żółwia. Zaczęły wznosić okrzyki
radości i chórem zaśpiewały na cześć odważnych ptaków.
- Niech żyją! Hurra!
Śpiewajmy dla bohaterskich gęsi!
Znajdując się jeszcze w
powietrzu, najpowolniejszy i najgłupszy żółw także zapragnął dołączyć do chóru
swych braci. Otworzył pyszczek, którym trzymał gałąź i zaśpiewał: - Hip, hip,
hurra... aaach!!!
Nie jest łatwo nauczyć się panować nad własnym językiem